Wiersze

Wiersze

——————–

LESZEK K:

————-

Epitafium

Nikt nad Twoim grobem

flagi nie rozwijał

Nikt nad trumną Twą

nie widział żołnierza

 

Nie biły fanfary do niebios, że

odszedł wojownik – ten

co się z życiem zmagał,

co przegrać musiał,

choć o tym nie wiedział.

Był ślepy na Światło

i głuchy na Głos płynący z oddali

 

Zawieszony pomiędzy prawdą a

zmaganiem prawdy – nie wiedziałeś

Zmagałeś się i poległeś

Niepotrzebnie i głupio Ojcze

I tak młodo

 

LK.

——–

Jestem jak ślepiec

co życie chce dotknąć

ręką i poznać w swym mroku

okruszynę światła

zwałem przyzwyczajenia

 

Wygodę i spokój – wykrzyczeć

światu całemu chciałem

że mam promień w ręku

że już prawdę poznałem

 

Zapomniałem w radości

o Tobie, że miłością

na świecie jesteś we mnie

codziennie od narodzin

 

Jesteś prawdą a nie nauką

nie strażnikiem cnót

ludzkich lecz orędownikiem

życia, nadziei i śmierci

 

Wola Twa taka na wieki

jak światło Twoje i przesłanie

że każdy jest człowiekiem

nawet ten co miłości nie daje

 

L.K.

——–

Jesienny wiatr słońcem przepełniony

 

Jesienny wiatr zimnem powiał dzisiaj

 

Słońce zawstydzone obłokiem lico zasłania

 

Rumieńcem jabłka skrywa zawstydzenie

 

Że lato gdzieś zgubiło w codziennym rozmodleniu

 

W zabawie czerwcowej utknęło i śmiechem pochłonięte

 

Szalika zapomniało i kicha biedaczysko

 

Liściem złoto czerwonym i owocem obfitym

 

Bo lato już minęło i wiatr przypomina hulace

 

Że zaraz będzie zima i będą białe harce

 

Londyn 30.09.2015

Leszek AA

——–

Odejść z padołu błota i zniewag  

Strachu, zachwytu blichtrem pozłoty 

Stanąć nago przed Panem 

I móc mu prosto spojrzeć w oczy 

13.12.93 

——–

Dziękuję Ci Boże 

Za mój beton 

Za twarz rozbitą o niego 

Dziękuję Ci Boże 

Za te lata 

Przeżyte po ciemku 

Dziękuję Ci Boże 

Za radość 

Na dzień dzisiejszy  

Dziękuję Ci Boże  

Za troski 

I niepewność na jutro  

Dziękuję Ci Boże 

Za ludzi 

Z otwartymi dłońmi  

Dziękuję Ci Boże 

Za wiarę 

Że świat należy  

I do mnie … 

13.12.93 

——–

Boże wysłuchaj mej modlitwy

Bo tyle możesz mi uczynić  

I odrzuć wszelkie inne prośby  

Bez troski ze swej strony, winy 

Wysłuchaj tylko mej podzięki  

Za tą kolejną nieprzespaną nockę  

Za długopis trzymany w ręce  

Za kolejną napisaną zwrotkę 

I jeszcze Panie bym zapomniał  

Za trzewia które bolą nocami 

To one nie dają spać spokojnie  

I tłuką się między zwrotkami.

27.12.1993  

——–

Ojcze nasz któryś jest …  

Tato kochany  

Zatracony w mojej pamięci  

Wycinkowy z potoku życia  

Zatracony we wspomnieniach  

Nieważnych   

Opiekunie z zaświatów  

Pozwól mi siebie odpłakać  

Poczuć twój uścisk dłoni  

Przyjazny gest, dotyk …  

Tak ojcze tego też nie  

Pamiętam ….   

27.12.1993  

——–

Zbić kokon lustra  

Na duszy mojej  

I delikatnie otworzyć  

Jak lotos otwiera wiosną  

Swój kielich biały promienny  

Pełen miłości  

03.01.1994  

——–

Bólu zabłąkany w głowie   

Powiedz mi tułaczowi  

Gdzie cię szukać w sobie …

Zapłakać jedną łzą   

Co spłynie jak perła  

Po policzku zimnym 

I przypomni mi jeszcze  

Że nie jestem inny 

Że mam swe miejsce 

W kosmosie 

Mały pyłek 

Jak ta łza przy nosie 

Daj wypłakać te lata pokuty 

Solą na ustach spierzchłych 

Smakiem niepospolitym ;

Lżej na pustej duszy 

Po tylu latach ma łza 

Na policzku się puszy …

Słona jest i szczera 

Tak – smakuję ją językiem 

Na tu i na teraz  

13.12.93 

——–

Umiłuj w sobie człeku luby

Te brudne ręce od roboty

Zgnieciony umysł pełen troski

Aż od niedzieli do soboty

Umiłuj w sobie człeku luby 

Wszystkie zaszłości, świństwa, 

Kłamstwa, swój zarost, 

Niemoc, chciejstwo zbierane

Skrzętnie niczym ziarna ….

Umiłuj w sobie człeku luby 

To wszystko o czym wiesz i nie

A będziesz gotów spłacić długi

Całemu światu a najpierw sobie

Gdy umiłujesz najpierw siebie

I będziesz pełen już uczucia

Zapełnisz pustą duszę chlebem

Będziesz gotowy do współczucia

I do miłości, prawdy, bólu 

Który się stanie twoją skórą 

16.12.1993

——–

I byłem dzisiaj na spacerze 

Szybkim takim niespodzianym 

Spotkałem Pana Boga na ławce 

Siedział i rozmawiał z pijanym 

O jego żalu i prośbach 

Rozterkach i niepowodzeniach 

Wysłuchał biadania niemowy 

Nagadał w uszy głuchemu 

On mówi do nas codziennie 

Czy rozumiemy coś z tego?  

15.04.94  

——–

Owocem bądź 

Wspomnieniem 

Lata, wiosny 

Czasu wytchnieniem 

Po porze urodzaju 

Niosącym spokój 

Zachowującym rytm 

Duszy, życia, miłości 

Owocem bądź 

Co z dnia każdego 

Poemat czynić potrafi  

Co zmiany się nie lęka 

I umrzeć teraz może  

Z poczuciem Boga 

Spełnieniem swojej wiary 

Sensem życia i istnienia 

18.10.1994  

——–

Te drzwi – duże….   

Wiązowe chyba były 

Okute solidnie z wierzchu 

Z dziurka do …. klucza 

Tak do klucza! … 

Gdzie klucz jest? 

Gdzie się zapodział? 

Jest legenda o ogrodzie pięknym 

Ukrytym za drzwiami  

Raju co się kryje za deską grubą?

I nie przyszło na myśl 

Przez lat tyle nikomu 

By te wrota dotknąć 

Pchnąć troszeczkę uchylić 

I klucza szukać nie trzeba 

To proste jest … 

Spróbować tylko trzeba 

A ogród otwartym jest 

Dla mnie bom się odważył  

18.10.1994  

——–

Rozmowa z drugim człowiekiem 

Milczenie pełne rozmowy  

Słowa będące niebytem 

Myślą co czynu nie zna  

Salomonowa historia się kroi  

Dużo słów jest na ziemi  

Co pusta do dzisiaj stoi  

26.10.1994 

Boże kochany na de mną   

Tyle czasu bluźniłem 

Dziękując za dzień przeżyty 

Za zdarzenia, których nie rozumiem 

A zapomniałem żyć dla Ciebie 

Zapomniałem żyć, o ogień dbać 

Nie o świecę … 

Wybaczysz mi Boże jedyny 

Wtedy, gdy sobie wybaczę 

Kiedy ten czas sobie po cichu wypłaczę 

I żyć jestem gotowy 

Jak strumień co zasila rzekę 

Płynie żyje i nie bierze do głowy 

Co, gdzie, jak, kiedy 

On jest bardziej 

Niż ja człowiekiem 

18.10.1994

——–

Jesienny deszcz 

Liści opadanie 

Zaduszki natury 

W pełni odbite 

Promieniem słońca 

Liściem kolorowym 

Zadumą nad latem 

Wiosną … 

Siewem i plonem 

Skrawkiem, momentem 

Co przeminął 

Co nastaje kształtuje 

Moja jesień pogodna 

Mimo rozterek, radości 

Opadły liście na dzisiaj 

Jestem nagi i bliżej miłości

26.10.1994 

——–

ŻAL  

Do siebie piszę te słowa 

Do siebie – synu   

Coś ojcowizny nie zaznał 

W swym byciu  

Gdzie ni dziad 

Ni ojciec ziemski 

Nie przekazali ci 

Mądrości o życiu  

Gdzie źdźbła trawy 

Swym nazwać 

Nie możesz 

I tęsknisz za swoim 

Za czasem zwanym 

Historią …  

Nie narodu 

Nie ludzi 

Lecz SWOJĄ  

08.12.1994  

——–

Jestem jak ślepiec 

Co życie chciał dotknąć ręką 

I poznać w swym mroku

Okruszynę światła zwałem 

Przyzwyczajenia, wygodę i spokój 

I wykrzyczeć światu całemu chciałem 

Że mam promień w ręku 

Że już prawdę poznałem … 

Zapomniałem w radości o Tobie 

Że miłością na świecie Jesteś 

We mnie codziennie od narodzin 

Jesteś prawdą a nie nauką 

Nie strażnikiem cnót ludzkich 

Lecz orędownikiem życia, nadziei i śmierci 

Wola Twa taka na wieki jak światło Twoje 

I przesłanie, że każdy jest człowiekiem 

Nawet ten co miłości nie daje 

17.01.1995  

——–

Zwątpiłem w Ciebie na moment 

Zwątpiłem w Twą cząstkę 

Coś zaklął we mnie dawno 

Gdy krzykiem oznajmiłem 

Swój pobyt na ziemi … 

I wiem, że wiara ma krucha bywa 

Gdy szukam po omacku Ciebie 

Gdy zapominam, że Jesteś we mnie 

Nieustannie od początku 

Że mi zaufałeś w mej kruchości 

I zawierzyłeś, że nie spocznę 

W odkrywaniu powołania swego 

– Miłości.

18.01.1995

——–

Zaspałem, gdy oczy otwarte już były 

Zaspałem, gdy łzy we mnie płynęły 

Zaspałem na brzask spojrzeć nie mogąc 

Zaspałem obawą o nowe –nieznane 

I we śnie będąc wierzyłem 

W blaski Cienie i ułudy 

 Że bliskości z sobą doznałem 

Żem spokojny i korny rozważny 

I sen piękny był i nierozważny 

Na oczy zamknięte i zmysły stępione

Nieczułe na życie, nie czułe na Ciebie

Na ludzi, na gesty rozmowy wiosennej …

Czy ja śnię nadal? Czy tak życie się zmienia 

BEZE MNIE?

12.03.1995    

——–

Modlitwa

Na zachód chcę się modlić do nocy

co nadciąga ze wschodu

do dnia skończonego na dzisiaj

do pory co odchodzi na wczoraj

Wieczór – czasem dojrzewania znaczony

popieliskiem południa

i kresu przemyśleniem

poranka rozkoszy

śmiercią gniewem

naznaczonym na niebie

Żegnaj dniu – pokłon do śmierci

Witaj Życie

co początkiem jesteś

na zachodzie dnia  

16.08.1995

——–

Bez patosu i korony cierniowej

bez krzyża i kapłanów przy ołtarzu

takie codzienne – zwyczajne

Znaczone ustąpieniem miejsca

Staruszce, gdy kości bolą

uśmiechem w sklepie

chociaż jest smutno

kroplą potu co po nosie

spływa, gdy pracujesz

a rozum mówi już dosyć

Umieranie codzienne

pełne wdzięku, pokory, pokuty

za lata rozpusty i nieświadomości

Umieranie to takie codzienne działanie

by dusza była szlachetna

by widzieć drugiego człowieka

by bliźnich w koło było więcej

i być gotowym na zmiany

i czuć się coraz to bardziej

dojrzałym człowiekiem

Białystok,1999

——–

Mojemu ojcu….

Epitafium

Nikt nad Twoim grobem

flagi nie rozwijał!

Nikt nad trumną Twą

nie widział żołnierza.

Nie biły fanfary do niebios, że

odszedł wojownik-ten

co się z życiem zmagał,

co przegrać musiał,

choć o tym nie wiedział.

Był ślepy na Światło

i głuchy na Głos płynący z oddali.

Zawieszony pomiędzy prawdą a

zmaganiem prawdy-nie wiedziałeś…

Zmagałeś się i poległeś!

Niepotrzebnie i głupio Ojcze.

I tak młodo

Londyn,2003

——–

Do ciebie piszę te słowa

do ciebie – synu

coś ojcowizny nie zaznał

w swym życiu

Gdzie ni dziad

ni ojciec ziemski

nie przekazali

mądrości o życiu

Gdzie źdźbła trawy

Swym nazwać nie możesz

i tęsknisz za swoim

Za czasem

zwanym historią

nie narodu, nie ludzi

lecz swoją…

Londyn 2003

——–

Owocem bądź-

wspomnieniem

lata, wiosny

czasu wytchnieniem

Po porze urodzaju

niosącym spokój

zachowującym rytm

serca, życia, miłości

Owocem bądź

co z dnia każdego

poemat uczyni

co zmiany się nie lęka

I umrzeć co dzień może

z poczuciem spełnienia

i wiary w sens życia

w sens – istnienia

Białystok,2000

——–

Takie są różne słowa…

Jedne koją obolałą głowę

kołyszą do snu niemowlę

są pełne troski o człowieka

jak balsam okrywają

rany cierpieniem broczące

To miłość wypowiedziana

w słowach dobrych, ufnych

z serca płynących…

Są one

jak perły w oceanie życia

bardzo rzadkie i dlatego

tak cenne i pożądane

w codziennym byciu razem

Londyn, wiosna 2007

——–

Takie małe odnalezione….

Park – tutaj w Londynie

alejka pośród drzew i pokrzyw

na skraju wystrzyżonej trawy

jaśmin kwitnie…

To już pora kwitnienia jaśminów!?

Ten niepoprawny czas

tak szybko upływa jak rzeka

zmysły pamiętają zapach jaśminowy

to tak niedawno

kiedy dzieckiem byłem

lato pachniało i wakacje…

głos dziadka, zapach łąki

i trawy koszonej….

To jaśmin tak pachnie

w parku na obczyźnie

Londyn, czerwiec 2007

——–

Te drzwi – drzwi wiązowe

chyba były, okute solidnie

z wierzchu, z dziurką do…

tak – do klucza.

Gdzie klucz jest…?

Gdzie się zapodział…?

Jest legenda

o Ogrodzie pięknym

za drzwiami, Rajem

co się kryje za deską grubą.

I nie przyszło na myśl

przez lat tyle nikomu,

by te wrota dotknąć,

pchnąć trochę i …

Klucza szukać nie warto,

to proste, by je otworzyć-

-spróbować tylko trzeba,

a Ogród otwartym jest

dla mnie,

bom się odważył….

Londyn, lato 2007

——–

Twa dusza jak drzewo jabłoni

kwiatem rozkwitła,

puszy się barwą soczystą, wiosenną.

Pąki piękne zwiastują

owoc jesienny – obfity

plon, przy którym

pszczoły uwijają się szybkie

aby nie uronić nektaru…

To wiosna życia,

nadzieja na dojrzewanie,

na zbiór jesienny.

I tylko nadzieja zostanie

z niespełnieniem wielkim,

i krzykiem, że nie dałeś

jej szansy zaistnieć,

przerywając ją w pełni

wiosny – jak mróz – niwecząc

cały zamiar Boży.

Pamięci Grzegorzowi – odszedł 11.06.2007 mając 27 lat

——–

I zabrakło mi w życiu czasu

na gest miły, uśmiech

przytulenie

zapodziało się w

codzienności takie

proste ludzkie

dzielenie

zapiekło się w codziennym

trudzie, biegu za groszem

i bytem dostatnim

utonęło w odmętach

pożądań niczym ptaszek

wtrącony do klatki

ciasnej i

niewygodnej

ograniczonej prętami….

Jak uwolnić się z tej pułapki

przed nadchodzącymi świętami…?

Londyn 23.09.2008

——–

Jesienne łzy niebo toczy

nad losem tułacza w potrzebie

ręką liści złotych

znaczy życia przebieg

stróżką na oknie mokrą

ogarnia blizny na duszy

oko niewprawne nie widzi

kropelki krwawej

co z korony cierniowej spływa

żłobiąc ją cierpliwie

jak piętno, które pali i

nawołuje do przebudzenia….

Jesienne łzy niebo toczy

nad Jego chwałą i bólem….

Londyn 20.10.2008

****

Jesienny deszcz,

liści opadanie

zaduszki natury

w pełni odbite

promieniem słońca

liściem kolorowym

zadumą nad latem, wiosną…

siewem i plonem

skrawkiem, momentem

co przeminął

co nastroje kształtuje

Moja jesień pogodna

mimo rozterek, radości

opadły liście na dzisiaj

Jestem nagi i…

bliżej Miłości

Londyn, listopad 2008

——–

droga

na pupie przebyta pacholęcia

siniakami dorastania znaczona

pełna blizn i odcisków codzienności

plastrami spowiedzi ukojona

wyboista i kręta na przemian

często na manowce prowadziła

wtedy Bóg prostował tą ścieżkę

znaczył bólem i powątpiewaniem

zataczał łzą jak woalem 

żeby przejrzeć się w żalu pokuty

za czas na manowcach przebyty

by powrócić do siebie wędrowcze

by pamiętać ze TY jesteś OJCZE

2013

——–                                                                   

Codzienność 

Namaszczeni światłem codzienności

Namaszczeni od początku życia

Namaszczeni potrzebą wierności

Namaszczeni poświatą miłości

Istniejemy swymi potrzebami 

Rozbiegani w pośpiechu codziennym

Zapatrzeni w czubek swego nosa

Najważniejsi i prawie niezmienni 

W tej wędrówce po tej stronie lustra

Z srebrnikami codziennego grzechu

Ciążącymi na sercu brzemieniem

Wyrywamy się życiu w pośpiechu 

Pełni marzeń o swoim istnieniu

Zapatrzeni w siebie i swoje potrzeby

Zapomniałem o Twym namaszczeniu

Na codzienność i dzisiejsze Niebo

 21.06.2013 Londyn

——–

Nostalgia

Takie małe co czkawką 

Się odbija w czas codzienny ….

Takie małe co tęsknotę

Uruchamia za dzieciństwem 

Takie małe co łzą znaczy

Czas wpisany w kolęd czar

Takie małe, takie małe ….

W dużym ciele zamknięte od lat  

Niespełnieniem obietnic

Sprzed wieków łkające

Uwikłane w zapomnienie

Ubrane solidnie przed światem

By łzą nie zdradzić pustki 

Takie małe co rozrosło się w nas

By pochłonąć cała naszą duszę

13.01.2014 Londyn

——–

Dom (powroty) 

Dźwięk pianina w pokoju 

To syn gra na instrumencie

Gdzie był mój ojciec …?

Gdzie mój instrument się podział?

Gdzie moja ostoja dziedzictwa?

Gdzie byt codzienności zażyły?

Gdzie, gdzie, gdzie……….?

Pytań wiele w głowie 

Kto na nie odpowie 

Po tylu latach żywota 

Została tylko tęsknota 

Za instrumentem z pamięci

Za dziedzictwem zamglonym

Za domem, który przepiłem 

Za życiem przegapionym …

Dźwięk pianina w pokoju

To syn gra na instrumencie

Dziś ja jestem ojcem 

Mogę zmieniać zaklęcie

13.01.2014 Londyn

——–

 (Mojemu synowi)

Codzienność

Cichy szelest, kroki, skrzypienie podłogi

Odgłosy domu, rozmowy… 

Głowa ciężka po całym dniu

Natłok myśli, informacji, zdarzeń

Tak mija kolejny dzień

Kolejna doba na ziemi

Kolejne pranie do wysuszenia

Z myślą o jutrze 

Czy wczorajsze jutro to dzisiaj?…

Wysuszone wspomnienia 

Rozwieszone na suszarce lat

Niewyraźne czasami i pożółkłe

Wyschłe z uczuć i ludzi

Rozwianych po cmentarzysku świata

Złożone w kostkę wspomnień

Pochowane w szufladach zapomnienia

Mija kolejny dzień rozwieszany 

Na sznurze nocy, jeszcze ociekający

Uczuciami, kolorem, zapachem

Spotkaniami, ludźmi, pośpiechem

Kolejny dzień do wyschnięcia

Przypinany skrzętnie, aby go

Wiatr za szybko nie rozwiał

W niepamięci jutrzejszego dzisiaj 

 21.03.2014 Londyn

——–

Podarek 

Podarowałeś mi Panie Siebie

Gdzie podarunek schowałem?

Szukam Cię tyle czasu 

W konfesjonale, w kościele,

W biblii i mszy niedzielnej…

Szukałem Cię tyle czasu

W poranku słonecznym i słocie

W kwiatach i dzbankach na płocie

Szukam Cię bez wytchnienia

W swej złości i wybaczeniu 

W upadkach i sińcach na ciele

Podarowałeś mi Panie Siebie

I nie znalazłem Cię jeszcze

Nie zaglądałem do duszy 

Tam może Jesteś

21.03.2014 Londyn

——–

Ku pamięci (Moim Rodzicom)

Tacy byli piękni   

Pełni pomysłów 

Na jutro i na wczoraj 

Czas mija bezpowrotnie jak 

Poranek zmierza do wieczora 

Tak niedawno tulili mnie w 

Ramionach 

Radując się z każdego uśmiechu 

Zapomnieli mnie kochając  

O swoim pierworodnym grzechu 

Zapomnieli o niebie na ziemi 

Obietnicy danej przy poczęciu 

Nie umieli przekazać mądrości  

Swemu kochanemu dziecięciu  

Tacy byli piękni, tacy byli …  

Pamięć tylko pozwala 

Powracać do tej chwili  

 30.05.2014

——-

Zaczerpnąłem błękitu z poranka

Wiatru dwie garście o zmierzchu

Trzy gwiazdy dla blasku dodania

To tylko niektóre składniki

 Potrzebne do zakochania…

 Okrasiłem pianina dźwiękami

Zadumą nad czasem minionym

Zamieszałem swymi marzeniami

Jak chochołem na wiosnę zimowym

To początek tej z życiem zabawy

To jest tylko wstęp do miłości

Te piękne słowa i gesty

Kwiaty i słodkie zaszłości

Łamanie swoich przyzwyczajeń

Toruje drogę do szczęścia

Wyznacza kierunek dla życia

Wzgląd na drugiego człowieka

17.02.2015